Dni Nato – Ostrava 2016
Cześć, tym razem Paweł. W miniony weekend pojechaliśmy do czeskiej Ostrawy, aby obejrzeć pokazy lotnicze podczas NATO Days. Była to już 15 edycja tej wielkiej imprezy. Według informacji organizatora aż 130 tysięcy ludzi wzięło udział w tym wydarzeniu. A było co oglądać. Amerykańskie bombowce strategiczne B-1B i B-52 oraz „oczy i uszy NATO”, czyli Boening E-3 Sentry znany powszechnie jako AWACS, do którego można było wejść. Myśliwce Eurofighter Typhoon, F/A-18 Hornet, F-16, Rafale, Gripen, Viggen, Draken, MiG-21. Do tego śmigłowce Mi-24, W-3 Sokół, Sw-4 Puszczyk, AH-64 Apache. Także miłośnicy sprzętu naziemnego nie mogli narzekać: czołgi Leopard, wozy opancerzone, armatohaubice, wozy policyjne oraz strażackie czeskich i niemieckich służb. Oczywiście to na co wszyscy czekali to pokazy dynamiczne. Na ziemi ryki Leopardów, w powietrzu wspomnianych wyżej myśliwców. Odbijanie zakładników, pokaz umiejętności czeskiej policji, pacyfikacja zamieszek – kto zajął miejsce przy barierkach to widział – my niestety nie. Szczęśliwie do podziwiania akrobacji powietrznych nadawało się niemal każde miejsce. Przeloty szybkie, wolne, nagłe zwroty, beczki i ogłuszający ryk dopalaczy robiły niesamowite wrażenie. Jednakże chyba największe zainteresowanie wzbudziła włoska grupa Frecce Tricolori. Grupa akrobatyczna licząca 10 samolotów opanowała niebo na niemal pół godziny dając ucztę dla oczu. Oprócz pokazów można było zakupić pamiątki, modele, odzież wojskową (lub stylizowaną), a liczne punkty gastronomiczne oferowały przeróżne smakołyki. Jedynym ujemnym punktem całego dnia była pogoda. Deszcz i temperatura skutecznie nas wychłodziły i nawet trdelniki i langosze nam nie pomogły. Jeśli ktokolwiek z Was, czytających ten tekst, zastanawia się czy warto pojechać w przyszłości na Dni NATO odpowiedź jest tylko jedna – tak, warto!
P.S. Tu Agnieszka. Trzeba zaznaczyć, że zrobiliśmy sobie takie małe wyzwanie i robiliśmy zdjęcia obiektywami nietypowymi. Ja zabrałam rybie oko, stąd te wszystkie beczułkowate samoloty 😉 no a Paweł to już zupełny mistrz – robił zdjęcia Z RĘKI poruszających się szybko obiektów obiektywem manualnym (nie łapie sam ostrości, trzeba nim kręcić, żeby znaleźć ostrość), do tego lustrzanym o mega długiej ogniskowej. Szacun. Ja próbowałam kiedyś zrobić nim z ręki zdjęcie nieruchomego budynku – wyszło rozmazane, poruszone i beznadziejne. Ten magiczny obiektyw to stary radziecki 3M-5A 8/500