Spływ Biebrzą
Biebrza to rzeka o długości 165 km, która toczy swoje wody przez północno-wschodnią część Polski. Powierzchnia jej dorzecza to ponad 7 tys. km². Wśród jej meandrów i rozlewisk występują bagna i torfowiska – jedne z najważniejszych ostoi ptaków w Polsce. Największy z polskich Parków Narodowych, czyli właśnie Biebrzański Park Narodowy powstał, by chronić coraz rzadsze w Europie tego typu siedliska.
Jak zwiedzić taki Park Narodowy, który chroni mokradła? Najlepiej właśnie szlakiem wodnym! Można tradycyjnie – kajakiem, ale całkiem ciekawą alternatywą dla spływów kajakowych są tu spływy tratwą. I wcale nie chodzi o znane wszystkim dobrze tratwy na Dunajcu obsługiwane przez wesołych flisaków. Biebrza toczy swoje wody dość leniwie, dlatego każdy z nas bez specjalnego przygotowania czy doświadczenia może na kilka dni zmienić się we flisaka, dzielnie spławiającego tratwę w dół rzeki. Potrzebujemy jednak na pokładzie kilku par rąk do obsługi drągów i wioseł.
My swoją przygodę rozpoczęliśmy w Sztabinie, gdzie pierwszą noc spędziliśmy w szałasach na palach. Ze względu na podmokły teren zwykłe namioty tu odpadają. Stąd też ktoś wpadł na genialny pomysł zbudowania stałych „namiocików”, których nie zaleje woda. Pomimo upalnych temperatur w ciągu dnia, noc w sąsiedztwie rzeki jest zimna… a bardzo zimno robi się tuż nad ranem. Grube bluzy, śpiwory i dodatkowo koc do przykrycia się to obowiązkowy element wyposażenia.
Łąka, przy której stały szałasy pięknie zakwitła jaskrami… Z doświadczenia polecam jednak oglądać je z daleka 😀 okazuje się, że te niepozorne żółte kwiatuszki zawierają protoanemoninę, która wpływa na układ nerwowy, a po dostaniu się do oczu… działa drażniąco wywołując zapalenie spojówek, łzawienie i światłowstręt. Pierwszego dnia wlazłam w te cudne kwiatuszki z aparatem… i załatwiłam sobie oczy na następne 3 dni…
Rano przyjechali Panowie z firmy wynajmującej tratwy, udzielili nam krótkiego instruktażu obsługi, odepchnęli nas od pomostu i wyruszyliśmy obcować z naturą…
Na tratwie zmieszczą się 4 dorosłe osoby, ale dodatkowo na dachu można rozbić namiot, dzięki czemu załoga może powiększyć się do 6 osób. Taki spływ jest świetną formą relaksu, ale zdecydowanie nie dla każdego. Przede wszystkim trzeba trochę popracować wiosłami i drągami, żeby w ogóle gdzieś dopłynąć 🙂 ekipa nie jest w stanie odebrać Cię z jakiegokolwiek miejsca na trasie, ponieważ do rzeki da się podjechać tylko w wyznaczonych miejscach. Jeśli nie masz nic przeciwko spaniu w śpiworze na karimacie, nie straszne są Ci komary, załatwianie potrzeb fizjologicznych na łonie natury i przeżyjesz kilka dni myjąc się w rzece – dasz radę 😉
Informacje praktyczne
Spływ: potrzebne są co najmniej 4 dorosłe osoby, aby móc się zmieniać i nie musieć stać przy drągach przez cały dzień. Przy bezwietrznej pogodzie na prostych odcinkach wystarczą dwie osoby do manewrowania tratwą, ale kiedy trzeba płynąć pod wiatr i zawracać na ostrych zakrętach rzeki, wtedy najlepiej manewrować w czwórkę – po dwie osoby na wiosłach i drągach.
Parking: samochód można zostawić obok szałasów na palach lub na terenie siedziby firmy wynajmującej tratwy. Po dopłynięciu do celu ekipa przyjeżdża po uczestników spływu busikiem.
Ekwipunek: karimaty, śpiwory, koce, ciepłe ubrania na noc, odstraszacze komarów, latarki, koniecznie powerbank – ponieważ na tratwie nie ma prądu, a kontakt ze światem mimo wszystko trzeba mieć 🙂 apteczka, nakrycie głowy, krem z wysokim filtrem, odpowiedni zapas jedzenia i picia (podczas spływu nie ma możliwości wybrania się na zakupy), przybory kosmetyczno-higieniczne (bardzo przydają się mokre chusteczki) i oczywiście nie można zapomnieć o… workach na śmieci!!! Po drodze nie ma koszy na śmieci 🙂 dlatego wszystkie opakowania po żywności i inne śmieci trzeba ze sobą zabrać!
Organizator: Firma, z której usług korzystaliśmy to https://www.biebrza24.pl/splywy-tratwami/. W siedzibie firmy można zostawić samochód, zakupić mapy oraz regionalne wyroby gastronomiczne i zamówić nocleg.